Ustawienia hellingerowskie na dobre weszły do repertuaru ogólnie dostępnych działań pomocowych dla osób w kryzysach życiowych, zmagających się z trudnościami emocjonalnymi, zdrowotnymi, a także poszukujących sposobu na rozwój własny, czy poprawę jakości życia. Uprawiane są zarówno przez psychoterapeutów, jak i przez osoby spoza kręgów psychoterapeutycznych. Sam twórca tej metody Bert Hellinger, początkowo współpracujący ściśle z grupą psychologów i psychoterapeutów, rozszerzył tę współpracę o pedagogów, pracowników socjalnych, lekarzy, czyli szeroko rozumiane zawody związane z pracą z ludźmi, pomaganiem, ale też dla tych, którzy chcieli te metodę zgłębiać. Na kursie Mistrzowskim w Krakowie mówił o tym, że jest to metoda dla wszystkich, każdy może ją poznać, wiedzieć na czym polega, uczyć się jej. Niekoniecznie po to, by zmieniać zawód, by porzucać swoją profesję na rzecz ustawień, ale bardziej po to by uczyć się rozumienia wielu trudnych zjawisk, zawiłości relacji międzyludzkich, żeby wypracowywać w sobie postawę otwartości, akceptacji i tolerancji. Jak często to powtarzał i na co zwracał uwagę: patrzeć na innych bez oceniania, szanować ich i widzieć wszystko w szerokim kontekście czynników, jakie składają się na to kim się staliśmy. Nie kim jesteśmy, tylko właśnie kim się staliśmy, staliśmy pod wpływem sił działających na nas zarówno w rodzinie, jak i w kraju, w którym przyszliśmy na świat, a nawet w cywilizacji, do której należymy.
Metoda pracy, czyli sposób w jaki odbywają się ustawienia, to czym one są, wciąż budzi wiele kontrowersji. Od lat ma zagorzałych zwolenników i przeciwników. Z różnych stron płyną słowa krytyki lub wręcz straszenia szkodliwością. Środowisko psychoterapeutów, poprzez wypowiedzi autorytetów, nieustająco wyraża dezaprobatę dla metody, dla jej twórcy Berta Hellingera i przestrzega potencjalnych pacjentów przed korzystaniem z ustawień systemowych. Niektórzy psychoterapeuci pracujący tą metodą zrezygnowali z niej, żeby się nie narażać. Inni używają jej nadal w pracy indywidualnej lub grupowej, ale nie nazywają jej ustawieniami hellingerowskimi.
Pierwsze w Polsce szkolenie z ustawień zorganizowane było dla grupy doświadczonych psychoterapeutów, bo co ciekawe, metoda ta była wówczas postrzegana jako przeznaczona dla ludzi o pewnej dojrzałości, dojrzałości, którą osiąga się z wiekiem ,czyli z doświadczeniem płynącym z życia. Szkolenie trwało dwa lata, potem była kontynuacja, kolejny poziom.
Bardzo duży nacisk kładziono na poznanie i przestrzeganie reguł i zasad dotyczących warunków ustawiania czy to rodzin czy organizacji. Bert Hellinger podkreślał, wtedy, kiedy prowadził warsztaty ustawień w Polsce, że jest to rodzaj pracy, który wymaga szczególnej uważności i szczególnego podejścia. Podejścia pełnego szacunku, ale też pewnej bojaźni, o czym mówił między innymi na superwizji dla terapeutów i osób pracujących metodą ustawień. Podkreślał, że takie podejście będzie służyło zarówno prowadzącemu ustawienie, jak i klientowi. Wiąże się to z tym, że ustawienie jest działaniem bardzo mocno ingerującym w cały system rodzinny, może wiele w systemie zmieniać, o czym wiem z własnego doświadczenia w pracy z ustawieniami. Wielokrotnie otrzymywałam takie informacje zwrotne od moich klientów jakiś czas po pracy ustawieniowej. Bert Hellinger mówił o tym, żeby dobrze ważyć, czy dla danego klienta w tym momencie ustawienie może być pomocne, czy wręcz przeciwnie. Zdarzało się, że odmawiał pracy z kimś ponieważ uznał, że ktoś nie był naprawdę gotów do podjęcia wysiłku zmiany i raczej oczekiwał, że terapeuta/prowadzący „zrobi ustawienie” i pomoże mu w jego problemie. W takich sytuacjach Bert Hellinger mawiał, że to tylko osłabi klienta, a celem pracy jest by klient się wzmocnił i by stawał się bardziej dojrzały i odpowiedzialny za swoje życie i wybory życiowe. Nie podejmował się ustawiania, jeśli za zgłoszeniem stała ciekawość klienta, żeby dowiedzieć się, co się zdarzyło, albo co ma zrobić w określonej sytuacji. Uczył o ustawianiu w ważnych życiowo sprawach, często takich, którym towarzyszy cierpienie. Przestrzegał przed zbyt lekkim traktowaniem pracy ustawieniowej, jako antidotum na wszystko, jako sposób na każdą życiową niedogodność. Czasem przerywał ustawienia i zalecał klientom, żeby poszukali informacji czyli żeby wykonali pracę przygotowującą, otwierającą na system rodzinny. Nie podejmował się ustawiania, kiedy zgłoszenie nie mogło być zrealizowane bo dotyczyło innej osoby, jak na przykład w sytuacji rodzica, który chciał zrobić ustawienie w sprawie dorosłego dziecka. Bert Hellinger zalecał wtedy, by młody dorosły sam podjął pracę w swojej sprawie.
Wiele zmieniło się od początków ustawień Berta Hellingera. Niezależnie od różnic w sposobie pracy każdego z pracujących ta metodą, ustawienia ewoluują, od ustawień dotyczących porządku, poprzez ustawienia duszy, ustawienia szamańskie, ustawienia transgeneracyjne, a w ostatnich latach ustawienia ducha. Jest to coraz szerzej i różnorodniej stosowana metoda. Bardzo niezwykłe, dla mnie jako psychoterapeuty i jednocześnie osoby pracującej metodą ustawień systemowych, jest obserwować te zmiany i być uczestnikiem tego procesu, albo wręcz jego częścią.
Wiem z doświadczenia, że ustawienie działa w kliencie bardzo długo i w naszym wciąż przyspieszającym świecie może być trudne cierpliwe wspierane tego procesu, czekanie na efekty. Czasem budzi to chęć zrobienia kolejnego i kolejnego ustawienia. Jednak jest to potężnie działający proces, który powinien być stosowany nie jak witaminy, ale raczej jak antybiotyki lub sterydy, a więc rozsądnie, z uważnością i ostrożnością. Często też przydaje się kuracja wspierająca czyli praca nad sobą, czy to w postaci warsztatów ogólnorozwojowych, warsztatów pracy z ciałem czy też w formie psychoterapii. Ustawienia w żaden sposób nie zastąpią psychoterapii, jeśli jest ona potrzebna klientowi, ani nie zastąpią leczenia medycznego czy psychiatrycznego. Mogą być stosowane jako metoda wspomagająca, a nie zamiast właściwego leczenia.