Chyba dojrzałem już wystarczająco, by zająć się tym tematem i wskazać esencję tego, co zadziała. Ponieważ zagadnienie jest popularne (a więc na tekst ten wpadną nie tylko polskie ka-hunki:) ), w skrócie przypomnę czym jest huna.

W olbrzymim uproszczeniu Huna to wywodząca się z szamanizmu polinezyjskiego filozofia szczęśliwego życia. Huna bazująca na przekonaniu, że zarówno nasze działania jak i odczucia oraz myśli mają wpływ na wydarzenia w naszym życiu – zarówno na sposób ich doświadczania, jak i na kształt przyszłości. Można by ją ująć jako kolejną szkołę „pozytywnego myślenia” ale byłoby to zbytnie spłycenie. W hunie myśli, wierzenia, przekonania oraz co za tym idzie wyobrażenia i uczucia, są narzędziem używanym do kształtowania swoich zachowań (a przez to efektów działań) oraz świata (uznaje się że świat zewnętrzny współgra z wewnętrznym). A skoro świat wewnętrzny jest sprzęgnięty z zewnętrznym, (tak na marginesie: huna zakłada że świat jest z gruntu dobrym miejscem) to naturalnym stanem jest DOBROBYT taki stan w którym stać nas na zaspokojenie potrzeb (dach nad głową, dobre ubranie, dobre jedzenie + dobre rozrywki) inwestowanie (w siebie, swoją przyszłość np. przez naukę) oraz dzielenie się z innymi. Ile pieniędzy i co to „dobre” oznacza dla Ciebie, nie wiem, ale tutaj zajmiemy się tworzeniem takiego stanu, a raczej spróbuje ci podsunąć kilka niecodziennych pomysłów jak to zrobić.

Dobrze, a więc jakie są przyczyny biedy i problemów finansowych? Nie wiem. Poważnie mówię. Huna świetnie się nadaje na filozofię radzenia sobie z problemami, rozwijania aktywnej postawy. Kiepsko natomiast na jedynie słuszny opis całego świata. Powiedzenie, że ludzie są biedni bo źle myślą, ma równy sens jak ludzie nie maja pieniędzy bo gospodarka kiepsko działa albo…że motyle w Chinach źle machają skrzydłami. Uwarunkowań oraz interpretacji siły wpływu tych uwarunkowań jest cała masa, a rozważanie tego w większości nic nie zmienia.
Jednak przyglądając się swojej historii z finansami, pracując z ludźmi w tym temacie ciężko nie zauważyć motywów wspólnych dla tych osób. Oczywiście to co za chwile przeczytasz, to subiektywne, ale…działa, tj rozbrajanie tego przynosi skutki. A jedną z zasad huny można sparafrazować: Jeśli to działa, to jest to huna 🙂 A zatem do dzieła:

Sam myśląc o sprawie nazywam to „korzeniami biedy” lub korzeniem nieszczęść (nie tylko finansowych, ten sam wzór uderza nas w najczulsze miejsca) Dlaczego korzeń – czymś co mocno wrasta, w nas w otoczenie trzymając nas w miejscu, zasilając „statyczność” w dodatku wyrasta na tym całe drzewko „ciężkiej sytuacji” oraz owoce o smaku nieszczęścia i porażki. Choć równie dobrze można by to nazwać siecią: im bardziej się szamoczemy – tym silniej się zaplątujemy i drepczemy w miejscu.
To coś można określić energią, procesem, kompleksem wzorem, duchem jak chcesz. To coś co działa na półświadomej / nieświadomej / energetycznej płaszczyźnie – a rezultatów doświadczasz w postaci namacalnej.
Do rzeczy. Tak najbardziej zewnętrznie można przedstawić te „korzenie biedy” jako połączenie trzech aspektów:

1. Upatrywanie źródeł szczęścia i pomyślności na zewnątrz, w ludziach, zdarzeniach czy ideach, a szczególności lokowanie tam własnej zdolności do zarabiania, przy jednoczesnym narzekaniu, krytykowaniu tego źródła – wywołującym specyficzne poczucie bezsilności. To najbardziej widoczne. To ile zarobisz zależy od boga (tak, nie bez powodu go tu umieszczam), polityki, gospodarki, kursu walut, poziomu bezrobocia, miejsca pracy i miejsca zamieszkania, firmy, pracodawcy (szefa), towaru (usługi/pracy), kolegów i koleżanek z pracy, klientów, żony (męża, dziecka), stanu zdrowia, zaangażowania, atmosfery w pracy, koncentracji etc. To normalne i oczywiste. Tylko jaka jest twoja odpowiedź na pytanie: od czego zależy ile zarabiasz? Oczywiście, od CIEBIE. Ale co jawi ci się jako właściwsza odpowiedź? O którym z tych tematów mówisz najczęściej? Na który narzekasz? a którego używasz jako wymówki? Czy przypadkiem nie przeplatasz w swoim myśleniu – raz uzależniając skutki finansowe z swojej aktywności od któregoś z czynników, a raz na niego narzekając?

Ten aspekt „korzeni biedy” to przesunięcie EMOCJONALNEGO środka „sprawczości” własnej osoby, efektywności działań i odpowiedzialności za nie na zewnątrz – w dodatku w rejon (temat) powiązany (mniej lub bardziej) z zagrożeniem (czymś negatywnym). To można określić mianem utraty pewności siebie, wiary w zdolność zarabiania, ale to pół prawdy to jest, tylko lokowane gdzie indziej.

Z innej strony: To nie chodzi o słowa czy myśli (to tylko jedna z form wyrazu/kształtowania uczuć, odczuć – energii) chodzi o ODCZUWANIE związku pozytywnego związku przyczynowego między swoimi działaniami(wysiłkiem, pracą etc) a ich efektami (zarobkami, tym na co cię stać etc.). Jeśli to masz, to wydaje się oczywiste – i wtedy najczęściej nie zwracamy na to uwagi. Jednak utrata tego poczucia, powoduje stopniowe staczanie się w kierunku bezsilności i nic nierobienia by poprawić ten stan (coraz ciężej robić coraz mniejsze rzeczy) – to innymi mechanizm wyuczonej bezradności. Łatwo to zauważyć patrząc wstecz, najczęściej więcej wywodzi się to z irracjonalnego karania czy nagradzania dziecka przez rodziców – irracjonalne – nie mające związku z zachowaniem (Towarzyszyło ci takie poczucie w dzieciństwie?)

Paradoksalnie odczucie tego, nie zajmuje wiele – o ile wiemy o co chodzi (zawsze jest jakaś aktywność w której dostrzegamy i odczuwamy przyczynę i skutek). To drobna zamiana „szklanki do połowy pustej” na „szklankę do połowy pełną” i czynienie tego, aż stanie się nawykiem.

Jeszcze większy paradoks – ten punkt staje się często „kurkiem spustowym” u osób zaczynających zajmować się huną czy jakąś formą magii, a nawet religii. „Magia”/ Haipule/kreacja wydarzeń działa raz, drugi..a w pewnym momencie bum, krach finansowy czy inne ustrojstwo. (I kolejny powód do straszenia ludzi demonicznym zagrożeniem : ) ). A co się stało? Ktoś metodą doświadczalną przekonał się, że zarobki zależne/finanse są od zewnętrznej siły…i to dopełniło mechanizm, można powiedzieć że „przerwano tamy” i popłynęła nowo otwartą drogą stłumiona energia//rzeka napięć.

2 . Życie cudzym życiem lub anty-życiem. Zamrożony stan wewnętrznego konfliktu. To trudniejsze do zauważenia, ale dość dobrze widoczne w sytuacji.. długów. Już wyjaśniam, chodzi o wewnętrzne poczucie, że życie, nasza postawa są kształtowane przez zewnętrzną siłę(społeczeństwo, religia, rodzic, partner) lub też kształtowanie tegoż w opozycji do czegoś lub kogoś. Mówiąc „cudze życie” mam na myśli utożsamienie się z ODRZUCANĄ jednocześnie ROLĄ (Rodzica, kochanka, dorosłego, dziecka, synka tatusia, córki mamusi,ofiary, kata, szefa, kury domowej, człowieka sukcesu). Poczucie, że taka rola jest nam narzucana przez sytuację, osoby bliskie, społeczeństwo(klasę społeczną). Anty-życie to próba kreacji takiej postawy, roli w sprzeciwie przeciwko komuś lub czemuś. ROLE mają to do siebie, że są..”płytkie”, jednostronne i zawsze w relacji z czymś lub kimś. „płytkie” tzn. przewidywalne, oparte na widocznym motywie(zastanów się: jakim aktywnościom poświęcasz czas). Jednostronność to trzymanie się czarnej lub białej wizji, bieguna bycia bardzo dobrym(najczęściej – lubimy to) lub skrajnie „złym” (też się zdarza). Rola (aktor) zawsze musi mieć widownię(wobec kogo zmieniasz swoje zachowania? Komu opowiadacz co się z tobą dzieje?) i scenę (za co czujesz się odpowiedzialny? Zobowiązany? Praca, dom, partnerstwo, spotkania towarzyskie?). Wewnętrznie rolę przyjmowaną bardzo świadomie graną postrzegasz jako swoją postawę. Za to..kiedy jakąś rolę odrzucasz postrzegasz ją jako STAN (emocjonalny ale nie tylko, psychofizyczny), coś pojawiającego się w tobie, „trzymające cię ” uczucie przez swoją obecność wymuszające twoje zachowania.

Im mocniej to odrzucasz…tym mocniej wpędza cię to w STANY…przygnębienia, gniewu, złości, obojętności depresji czy z drugiej strony przesadnej euforii, beztroski, wyluzowania. Im większą dziedzinę życia jakaś rola obejmuje – tym bardziej ZMNIEJSZA SIĘ LICZBA STANÓW WEWNĘTRZNYCH, które przyjmujesz. Kojarzysz termin „zubożenie życia”?
Z innej strony jest to KUMULACJA ENERGII, napięć, pragnień etc. Tyle, że w zbyt statycznej formie.

3.Rozmyte poczucie niezadowolenia, ale silny „wróg”. Rozmyte poczucie niezadowolenia (coś poczucie winy, rozdrażnienie, „złośliwość”) z życia, zdażeń, siebie etc całkiem normalne w sytuacjach problemowych oraz „wróg” osoba, której poświęcamy dużo czasu, a mamy negatywne, czy mieszane uczucia lub też przeplatamy. Pisze „wróg”, ale osoba obsadzana w tej ROLI – to częściej chodzi o bardzo BLISKIE (emocjonalnie niekoniecznie fizycznie) osoby żonę, męża partnera, kochankę(a), rodziców, rodzeństwo lub takie którym poświęcamy dużo uwagi, czasu a do których mamy emocjonalny stosunek , jakieś ALE.. (Kocham cię, ALE… Lubie cię, ALE… Fajnie mi się z tobą pracuje ALE…). Czasami nawet ALE…jest większe niż pozytywy. Czasami jest o osoba, która spotkana raz czy dwa wyzwoliła silną falę emocji, odświeżaną wspomnieniami i ich interpretacją. Kojarzysz może wiarę ludową w „uroki”, klątwę, czy „złe oko”? To dobry przykład w swojej wyrazistości.

Te trzy aspekty występują ZAWSZE razem, to jeden mechanizm, wzór o wielu splotach: np.: Utrata poczucia wpływu na efekty własnych działań, wpycha cię w płytkie role. Rola Twoja i postaci „wroga” są powiązane, często też uzależniasz swój STAN, samopoczucie i emocje od zachowania tej osoby, co powoduje, że pojawia się jeszcze większa bezsilność w zupełnie innych „klimatach”, czasami „wróg” wprost utwierdza cię w tym poczuciu. Znów – nazywam bliską ci osobę „wrogiem”, nie bez przyczyny . To nie musi być otwarty konflikt, coś postrzega ją w tobie jako „wroga” (przyczyny i okoliczności znasz najpewniej). Wróg uderza w czułe punkty… Z czysto psychologicznego punktu widzenia: to spirala po której wpadasz w poczucie pogłębiające się poczucie frustracji(brak efektów działań), bezsilności (poczucie braku wpływu), gniewu(poczucie zranienia/odrzucenia) i strachu(efekt działań jest niepewny, nie wiadomo nawet jak przetrwać kolejny dzień). Coraz mniej chce się działać…

Patrząc pod kątem działania „magii” w świecie, można metaforycznie powiedzieć:1) Zewnętrzne czynniki, którym poświęcasz uwagę – to ekran. Emocjonalne odczucie utraty wpływu – to kierunek w jakim ustawiasz kamerę i wyświetlasz film. 2) Napięcie związane z twoim stanem wewnętrznym to moc żarówki. Tempo rozładowywania to intensywność światła. Treść filmu – twoja walka z rolą. 3) Poczucie niezadowolenia – to czynnik czyniący film realnym. „wróg” to punkt podparcia, statyw i projektor, a jednocześnie fotel kinowy umożliwiający ci obserwację filmu.

Z obserwacji czasowych: kiedy to dzieje się poprzez 1, (uzupełnia wzór do całości ) to sprawy „powoli się sypią” – to problemy które nawarstwiły się w okresie większym niż 3 miesiące, rok, a nawet kilka lat. Kiedy poprzez 2 to od 3 miesięcy do roku), a kiedy znajdujemy sobie „wroga” dzień – tydzień, dwa (do trzech miesięcy).
Podobnie czasowo rzecz ma się z rozbrajaniem, czyli nie ma tragedii..daje się to zrobić szybko i sprawnie, ale o tym… opowiem w części II., a temat jest jak rzeka więc w dalszych częściach jak ściąć resztę drzewa, porąbać, urządzić piknik z ogniskiem i zasadzić drzewko szczęścia. 🙂

Pozdrawiam,
Piotr Jaczewski