Czujesz, że więcej was dzieli niż łączy? Nie jest to znak by zmieniać partnera – to znak by zmienić podejście, spojrzenie, by zacząć działać i nie mówię tu jakiejś ciężkiej pracy, heroicznym poświeceniu. Zmiana zaczyna się w momencie zatrzymania się, w chwili, w której zadajemy sobie pytanie: o co chodzi? Co się dzieje? Tu właśnie zaczyna się zmiana. Chwila, w której dopuszczamy do siebie otwartość na zmianę jest istotą zmiany, a ona sama już następuje. Często odkładamy małe sprawy, słowa wypowiedziane w złości, w zdenerwowaniu, bez zastanowienia, mówimy – „nic się nie stało, ok”, a one zostają posiane niczym ziarna niezgody, wzrastają podlewane każdym następnym konfliktem. Zastanawiamy się później jak to się stało, że taka bzdura, takie maleńkie słowo, spowodowało całą lawinę, burze w naszym życiu. Zastanawiamy się i często dochodzimy do wniosku, że jeżeli takie drobiazgi potrafią niszczyć nasz związek, to on się wypalił, przestał istnieć. Użyję bardzo obrazowego porównania – powiedzmy sobie, że każdy drobiazg, jaki pozostawiamy niezałatwiony od razu lub tego samego dnia, jest niczym odpad, śmieć. I tak układamy sobie wysypisko śmieci pomiędzy nami. A z każdym dniem, przybywa śmieci, każde słowo wypowiedziane bez miłości – kolejny śmieć. Najczęściej zatrzymujemy się w chwili, gdy pomiędzy nami sterczy wielka góra odpadów i nie widzimy już siebie nawzajem tylko gnijący syf. Źródło miłości, z którego czerpaliśmy wzajemnie gdzieś tam sobie bije z pomiędzy tej hałdy śmieci, ale jak je dostrzec? Jak przywrócić ład porządek i normalność? Nie ma innego wyjścia jak zrobienie porządku SAMEMU – RAZEM. Nikt tego nie zrobi za nas. Psychoterapia, terapia, treningi dadzą nam narzędzia, ale całą robotę wykonamy sami! Często ogrom gnoju poraża nasze subtelne i delikatne istnienia. Jeszcze udajemy, że to nie nasze, jeszcze licytujemy się, kto z nas więcej tego wywalił, marnotrawimy czas i dokładamy sobie kolejnych śmieci. Lubimy sobie dorzucić jeszcze i choć często bywa, że nie dokładamy jedno drugiemu, to zamieniamy to na taplanie się samemu w tym pięknym gnoju. W pozorach szlachetności mawiamy to moja wina ja wezmę to na siebie, a za tym idzie niewypowiedziany komunikat jestem gówno wart! Jak mogłem? Jak on ona może? Dlaczego? Trwamy, tkwimy tak jeszcze nim w końcu ruszymy nasze szlachetne tyłki do pracy.
A teraz wyobraźmy sobie dwoje kiedyś bliskich sobie osób jak chodzą po stercie gnoju z łopatami, widłami, i wspólnie cały ten gnój segregują sprzątają nawożą nim swój związek. Przecież każda ta emocja, każde słowo może być użyte do wzrastania. I nie wiadomo ile będzie potrzeba czasu by krajobraz rozkwitł, piękną łąką, jedno jest pewne: jeżeli nie będziemy sobie dokładać, a to, co było „złego” przetransformujemy w miłość, odetchniemy pełnią oddechu. Nie ważny jest sposób, jeżeli jest chęć, otwartość, łagodność i wzajemna wyrozumiałość – tam i miłość zawita.
Rozstania rozwody, separacje, są wynikiem niczego innego jak tempa, w jakie w padamy żyjąc w wyścigu szczurów, świecie idealnych reklam. Nasze głowy przepełnione są idealnymi kobietami biegającymi w rewiach mody, o ściśle określonych wymiarach, facetami podobnymi do aktorów, i ciężko jest odnaleźć miejsce na tego, który leży obok. W czasie, kiedy rozmowa została zastąpiona esemesami, kontakt ludzki – spotkaniami na gg, a wspólne spędzanie czasu – oglądaniem telewizji. Jesteśmy atakowani kolejnymi spamami reklamowymi, w których idealnie piękny ma dostęp do idealnie doskonałych, nie ma miejsca na rzeczywistość, która jest równie piękna. Każdego dnia możemy posprzątać oddzielić prawdę od telewizyjno – radiowo – banerowego spamu.
Kwiatek
Po środku gnoju
Wyrósł kwiat
O pełnych szczęścia barwach
Tak w ciągu chwili zakwitł
Zmieniając wkoło zapach
I piękny zrobił się ten świat
Gdzie ludzie w gnoju żyli
Wystarczył jeden mały kwiat
Byśmy na nowo uwierzyli