Wielu ludziom joga kojarzy się z dziwnymi ćwiczeniami fizycznymi lub duchowymi. Wielu kojarzy się z wyrzeczeniami i umartwieniami. I mało komu przychodzi do głowy, że ostatecznym celem jogi jest odniesienie sukcesu na duchowej ścieżce.
Oczywiście, wiele osób zauważyło, że dzięki praktykom jogi poprawia się zdrowie i ogólna sprawność organizmu. Jednak większość z nich nie dopuszcza do zaistnienia w ich życiu realnych zmian, które wynikają z metod stosowanych przez jogę.
Celem jogi jest urzeczywistnienie boskości, czyli wyzwolenie ducha. Urzeczywistnienie boskości, to nie ucieczka od życia i nie zniszczenie ciała w celu wyzwolenia ducha. Każdy ze zdrowych systemów jogi naucza, że duch zostaje wyzwolony, gdy nie musi podlegać już cielesnym i społecznym ograniczeniom. Wyzwolenie ducha polega na uświadomieniu i zaakceptowaniu, że to duch ma całkowitą władzę nad ciałem, oraz nad warunkami życia materialnego i społecznego.
Wyzwolony duch jest wolny, by miał władzę nad ciałem i nad warunkami życia człowieka. Wyzwolony duch nie podlega potrzebom ciała materialnego, w którym żyje, nie podlega też wymaganiom i oczekiwaniom otaczających go ludzi. Nie podlega również inspiracjom i zachciankom z poziomu ego, więc jest w pełni wolny od zależności od emocji i wszelkich wyobrażeń. Wyzwolony duch jest wolny nawet od wyobrażeń o obiektywnej prawdzie i o obiektywnej rzeczywistości. Jedyną rzeczywistością, jaka jest coś warta dla wyzwolonego umysłu, jest rzeczywistość boska i świadomość wszelkich praw nią rządzących. A najważniejszym z nich jest prawo wolności i nieograniczoności.
Dysponując boską świadomością, wyzwolony duch doskonale radzi sobie w swoim ciele (z którym się nie identyfikuje), oraz w otaczającym go świecie (od którego nie czuje się zależny).
Wyzwolenie nie wynika z buntu przeciw zastanej rzeczywistości, lecz z uświadomienia sobie, czym w istocie jest rzeczywistość i na zaakceptowaniu wszelkich konsekwencji tego odkrycia.
Podczas praktykowania jogi w umyśle i życiu adepta zachodzą różne, najczęściej pozytywne, zmiany. Najistotniejsze z nich mają miejsce na poziomie umysłu i to w najbardziej subtelnych jego obszarach. Joga jest przede wszystkim duchową, a więc nie fizyczną, praktyką. Praktyki fizyczne (hatha joga, pranajamy) mogą tylko wspomagać podstawowe procesy zachodzące w umyśle, ale nie mogą ich zastąpić.
Hatha joga czy pracująca nad systemem energetycznym krija joga wspaniale przygotowują jogina do konfrontacji z wyższymi energiami i wibracjami, zapewniają mu większą pojemność energetyczną, co w dalszej praktyce okazuje się niezbędne.
Joga ma służyć utwierdzeniu świadomości duchowego połączenia, duchowej jedności między umysłem indywidualnym, a świadomością boską – kosmiczną (a to coś zupełnie innego od świadomości zbiorowej). Urzeczywistnienie tego ma wymiar sukcesu najwyższej jakości. Człowiek nigdy nie był i nigdy nie będzie w stanie odnieść większego sukcesu. Bo czyż może być coś cenniejszego od wszystkiego, co najlepsze? I w jodze właśnie o to chodzi, by stać się jednością z wszystkim, co najlepsze. Tak naprawdę, to już każdy z nas potencjalnie stanowi taką jedność. Jednak wyobrażenia i emocje odcinają umysł większości ludzi od świadomości swej całej doskonałości.
Doskonałość jest w tobie tu i teraz. Nie musisz jej rozwijać, nie musisz jej nabywać. Doskonałość istniała w tobie, zanim zostałeś poczęty. To tylko przywiązanie do świata przejawionego i do cudzych opinii nie pozwala ci dostrzec boskiej doskonałości w tobie. Ale to, że jej nie dostrzegasz, nie może być dowodem na to, że jej nie ma. To stanowi tylko dowód na niedoskonałość twego postrzegania.
Jeśli tylko nie jesteś duchowo ślepy i głuchy, zawsze masz możliwość przekonać się, jak jest naprawdę. Wystarczy tylko chcieć i zgodzić się. A potem poddać się medytacji.
Chrześcijanom droga jogi może wydawać się całkiem niemoralna. Joga prowadzi bowiem do uwolnienia od cierpienia i obiecuje trwałość takiego uwolnienia.
Tysiące lat temu indyjscy jogini odkryli, że przyczynami naszych cierpień są pożądania i awersje, czyli negatywne pożądania. Metodologia jogi i spokrewnionego z nią buddyzmu umożliwia uwolnienie – uniezależnienie się od nich. Jednak ludziom związanym z kulturą europejską wydaje się ona zbyt egzotyczna. Najczęściej jesteśmy przekonani, że my, którzy mieszkamy „w samym centrum cywilizowanego świata” mamy „lepsze”, bo naukowe sposoby radzenia sobie z psychiką. A co więcej, „nasze” sposoby są zgodne z „naszą” tradycją religijną. I co? W psychoterapii coraz częściej uznaje się wyższość technik, które od tysięcy lat służyły praktykującym samopoznanie. Budzą one jednak zrozumiały sprzeciw większości, gdyż są sprzeczne z podstawową doktryną kościoła katolickiego: „wiara przeciw poznaniu”. No ale cóż, w naszej strefie kulturowej kiedyś protestowano przeciw budowie linii kolejowych wierząc, że od tego krowy tracą mleko, a cykliści jeszcze u niektórych budzą zabobonny lęk i odrazę.
Przyjęcie metodologii z praktyk prowadzących do samopoznania – samourzeczywistnienia, obliguje do przyjęcia związanej z nimi wiedzy psychologicznej. A ta często wykazuje dużą niezgodność z nauką akademicką, która przecież służy całkiem innym celom – przede wszystkim poznaniu i opanowaniu świata. Tym niemniej między jogą a nauką można znaleźć punkty wspólne.
Praktykując jogę warto zajmować się światem fizycznym i duchowym. Pod warunkiem wszakże, że uznaje się przyczyny duchowe za sprawcze wobec zjawisk materialnych, a nie odwrotnie. Wtedy medytacje są wspaniałą inspiracją dla codziennego życia. Wprowadzanie wyższych jakości do codziennego życia to wspaniała zabawa. Rzekłbym – boska zabawa. A przecież według jogi świat jest grą Boga, a jogin ma za zadanie poznać jej reguły gry.
To jest fascynujące i różni się od rozwoju duchowego na smutno i z nienaturalną powagą. I przynosi znacznie lepsze rezultaty karmiczne.