“Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu” – jest w tym powiedzeniu mądrość, która zainspirowała mnie do poszukiwania własnej drogi rozwoju i spełnienia. Na myśl przychodzą mi rozważania jeszcze z czasów wczesnej młodości, kiedy to zastanawiałem się, co jest w życiu dla mnie najlepsze, co robić a czego nie, a jeśli czegoś nie robić to czy nie robiąc tego tracę? Od najmłodszych lat zajmowałem się uprawianiem sportów. Dylematy mego młodzieńczego umysłu jak na tamten czas były nie małe. Czy trenować pływanie, judo a może karate, który sport będzie dla mnie najlepszy? A może wszystkie te sporty uprawiać równocześnie? W konsekwencji niezdecydowania uprawiałem je wszystkie. Treningi krzyżowały się i zazębiały, a ja nie byłem w stanie wszystkiego naraz objąć choćby ze względów czasowych, nie mówiąc już o wyczerpaniu organizmu spowodowanym brakiem czasu na regenerację i odnowę biologiczną. Podobnie było z nauką języków obcych, chciałem znać ich wiele a tak naprawdę nie opanowałem perfekcyjnie żadnego. Znam ich co prawda kilka, ale w stopniu co najwyżej średnim lub słabym. A życie nie ogranicza się (na szczęście) tylko do sali gimnastycznej i ławki szkolnej. Dziś wiem, że aby być sprawnym fizycznie (kondycja, wytrzymałość, siła) nie mam potrzeby uprawiania wszystkich dyscyplin sportowych. Mogę być sprawny fizycznie uprawiając tylko pływanie lub tylko judo, lub dowolny sport. Po “przepracowaniu” ciała i puszczeniu lęków związanych z niedołęstwem, słabością i kalectwem, nie “zamęczam” swego ciała treningami sięgającymi skrajnego wyczerpania fizycznego. Utrzymuję sprawność biegając 15 minut dziennie, regularnie ale “delikatne” trenując na siłowni (4 razy w tygodniu po 30-40 minut) oraz pływając 45 minut raz w tygodniu, nie zajmuje mi to zbyt wiele czasu i jest bardzo przyjemnym zajęciem. Dbam o swoje ciało i traktuję je z miłością.
Podobnie rzecz się miała z rozwojem duchowym, który to stał się najistotniejszym aspektem mojego życia a dylemat sprzed lat powrócił, bo dróg osiągnięcia oświecenia, dróg rozwoju jest bardzo wiele. Jedna metoda atrakcyjniejsza od drugiej, którą metodę wybrać, każda tyle obiecuje, a może zajmować się wszystkimi na raz? Na szczęście dziś wiem, że choć” wszystkie drogim prowadzą do Rzymu”, to aby tam dotrzeć nie mam potrzeby wędrować nimi wszystkimi. Wybrałem więc dla siebie jedną z nich, najbardziej dla mnie odpowiednią, skupiłem się na metodzie regresingu niehipnotycznego i korzystam z niej uczęszczając regularnie na zajęcia prowadzone przez jej autora Leszka Żądło. Do dziś brakowało mi w życiu spełnienia w tym co robiłem. Otworzyłem się na odkrycie tego co głęboko ukryte było pod lękami ośmieszenia, niskiej samooceny oraz przekonaniu o nie akceptacji przez innych tego co chciałem w życiu robić. Każdy jest w szczególny sposób uzdolniony a problem to znalezienie tego w sobie, odkrycie i wydobycie na wierzch ukrytych talentów oraz wiara w swoje możliwości. Uwierz w siebie i uwierz w innych. Ja uwierzyłem w swoje boskie możliwości, możliwości, które drzemią w każdej istocie, a więc w Tobie także i przyszło do mnie wspaniałe odkrycie, że potrafię rysować. Moje zainteresowania do czasu tego wspaniałego odkrycia można byłoby nazwać tak; robiłem wszystko i nic, tak naprawdę nic dobrze. To prawda, że już w dzieciństwie talent plastyczny do rysowania mocno przebijał się pośród innych moich zainteresowań, ale otoczenie (głównie rodzina) nie wspierało mnie w tym co robiłem i przestałem wierzyć w siebie i w to, że mam talent do rysowania (że w ogóle mam jakikolwiek talent). Słyszałem nie raz; “przestań się bawić, wziął byś się lepiej za naukę…. z rysowania nie będziesz miał pieniędzy” (mocne to były kody). No i wziąłem się za naukę. Jedenaście lat (5 lat technikum i 6 studiów) uczyłem się zawodu, w którym przepracowałem raptem aż 1,5 roku !!!
Dzięki metodzie, którą wybrałem oraz własnej pracy nad sobą uświadomiłem sobie “talent do ołówka” i uwierzyłem w siebie oraz w to, że wszystko przychodzi do mnie już teraz z łatwością. “Zakochałem się” w mandalach i w ich tworzeniu. Tematy do rysowania, inspiracje, odpowiedni ludzie wszystko to nagle zaczęło do mnie przychodzić. Odrodził się na nowo mój optymizm, pasja i wiara w sukces. Myślę o prowadzeniu warsztatów z rysowania mandali, wydawaniu książek, pisaniu artykułów, własnej stronie internetowej dotyczącej mandali itp.
Odkryłem czym dla mnie, ale też i dla innych jest i czym może być “mandala”. Rysowanie to tylko jedna z „dróg prowadzących do Rzymu”, tym razem rozumianego przeze mnie jako spełnienie. Ja ją wybrałem gdyż odpowiada mi ona pod każdym względem, dlatego też zachęcam także Ciebie do poszukiwań własnej drogi do spełnienia, drogi, która od zawsze jest na Twojej “mapie” szczęśliwego spełnionego życia, tylko z jakiś powodów nie chcesz jej dostrzec. Już teraz wspieram Cię w skutecznym poszukiwaniu i życzę z całego serca abyś tę drogę odnalazł.