Zaskoczenie?
Przecież wszyscy wiedzą, że aby wyzdrowieć, trzeba mieć dużo pieniędzy na leki, na lekarzy itd. Więc może najpierw potrzebne są pieniądze? Kiedy chcesz osiągać sukcesy czy to duchowe, czy zawodowe, powinieneś pamiętać, że istnieje niezwykła prawidłowość: dopóki nie uzdrowisz ciała, pożegnaj się z marzeniami o wielkich sukcesach!
Tak, tak.
Co prawda, to nie ciało ma władzę nad duchem, ale ciało przejawia stan ducha. Chore ciało świadczy o tym, że duchowo jesteś chory. Chorujące ciało zwraca ci uwagę na fakt, że nie traktujesz poważnie siebie ani swoich dążeń. I nie ma znaczenia, czy wydają ci się one szczególne cenne, czy „odlotowe”. Chore ciało mówi ci, że nie jesteś w porządku wobec samego siebie. A jakie sukcesy możesz odnieść, jeśli nie jesteś w porządku wobec siebie? Czy to mają być sukcesy na miarę twej choroby? A może za cenę zdrowia? Pierwszym z twoich zadań na drodze do szczęścia i sukcesów musi być zdiagnozowanie ciała i poprawienie relacji z nim. Musisz je docenić, polubić i uzdrowić. Dokładnie właśnie w tej kolejności!
Dążąc do skutecznego uzdrowienia musisz się zdecydować na najskuteczniejsze środki do przeciwstawienia się chorobom.
Medycyna oficjalna czeka, aż choroba się wylęgnie, zamiast zdusić ją w zarodku i „następuje chorobie na pięty, zamiast zastąpić jej drogę”. Nie stara się dotrzeć do korzeni choroby, a usiłuje usuwać tylko jej symptomy. Ktoś też mądrze zauważył, że lekarzom (na szczęście nie wszystkim) zależy na takiej sytuacji służby zdrowia, jaka obecnie jest – czym gorsza, tym dla nich lepiej. Jednak coraz więcej lekarzy skłania się ku holistycznej metodzie leczenia – zajmującej się całościowo osobą pacjenta. Ale większość lekarzy leczy zaledwie objawy, skutki, nie starając się dążyć do rozpoznania i likwidacji prawdziwych przyczyn niedomagań chorobowych. Czynią to na dwa sposoby: trują, lub okaleczają.
Chemiczne tabletki zamiast likwidować chorobę, potrafią ją tylko bardziej wepchnąć w głąb organizmu. Często działając pozytywnie na jeden organ ciała, trują resztę. Także powodują tzw. wampiryzm leczonego nimi organu (organ zamiast pracować i brać energię z pożywienia, czeka na energię tabletki lub pobiera ją z sąsiednich organów). Jeżeli zwrócisz się do chirurga, którego specjalnością jest operowanie, to zazwyczaj zaleci cięcie, które nie zawsze bywa konieczne. Dlaczego? Bo lubi, bo się akurat na tym zna! Chirurgia, oczywiście, jest potrzebna, ale przy złamaniach i w stanach powypadkowych, oraz w przypadkach przekraczających możliwości normalnego trybu leczenia. Lekarz współczesny zna się na cząstce organizmu i nie interesuje go cały człowiek; staje się specjalistą małego fragmentu medycyny, a tymczasem wiadomo, że choruje cały człowiek. Pacjent coraz częściej staje się świadkiem bezradności i niemocy współczesnej medycyny. Nie może zrozumieć, dlaczego współczesna medycyna – w pełnym rozkwicie, w epoce komputerów i przeszczepów serca – nie może dać sobie rady z banalnymi chorobami, takimi jak migrenowe bóle głowy, nerwobóle, nerwice, moczenie nocne u dzieci, nadciśnienie tętnicze, astma, reumatyzm bezsenność czy czkawka. Nic więc dziwnego że wielu pacjentów świadomie rezygnuje z dobrodziejstw służby zdrowia i zwraca się do naturalnych metod leczenia, których skuteczność nie zawsze została naukowo dowiedziona. Rozumowanie przeciętnego obywatela jest trzeźwe i praktyczne: nie interesuje się on naukowymi aspektami metod leczenia, ale przede wszystkim skutecznością, a i w wielu wypadkach niższymi kosztami leczenia.
Chorujący ma teraz wybór, jak osiołek, któremu „w żłoby dano, w jednym owies, w drugim siano”.
A efekt uzdrowienia, czy wyleczenia, zależy tylko od tego, w jakim stopniu pacjent zaakceptuje swoje uzdrowienie i czy przyjmie jego skutki. A więc o zdrowiu decyduje samouzdrawianie, które opiera się na budowaniu pozytywnego nastawienia do siebie i swego ciała!
Z pewnością nie ma chorób nieuleczalnych. Może być tylko właściwie lub niewłaściwie dobrana terapia.
Huna twierdzi, że nie ma nieuleczalnych chorób, ale są nieuleczalnie chorzy ludzie. To ci, którzy nie widzą sensu życia i pragną umrzeć.
Metod samouzdrawiania jest wiele i w pewien sposób są one do siebie podobne. Jednak zazwyczaj tylko niewiele z nich okazuje się skutecznymi dla osoby poszukującej uzdrowienia. Metody zdecydowanie nieskuteczne ignorują nastawienie pacjenta do jego zdrowia i skutków uzdrowienia.
Dobór najskuteczniejszej terapii zależy od struktury psychicznej uzdrawianej osoby. Dokonując tak ważnego wyboru najlepiej jest zaufać intuicji, a nie opiniom znajomych, czy też specjalistów. W praktyce okazuje się, że intuicja zawodzi nas najrzadziej. Bez względu na to, z jakich sposobów uzdrawiania korzystamy, powinniśmy pamiętać o SAMOLECZENIU HOLISTYCZNYM czyli całościowym.
Coraz częściej zauważa się, że przyczyny chorób tkwią w psychice człowieka. Zapewne każdy z nas doświadczył tego mechanizmu, kiedy to nie chcąc iść do szkoły (np. na klasówkę) na zawołanie miał gorączkę, bóle głowy lub jakąś inną chorobę. W naszych podświadomych umysłach tkwi więc siła wyzwalania chorób na zamówienie. Tkwi też w nich przekonanie o tym, że ucieczka w chorobę może nas od czegoś uwolnić. I to, przed czym uciekamy w chorobę, musi się wydawać gorsze od ponoszenia skutków choroby. A więc jedną z przyczyn chorób jest lęk przed życiem, przed tym, co ono z sobą niesie (odpowiedzialnością). Inną z nich jest poczucie winy i chęć odpokutowania własnym cierpieniem za to, czego się wstydzimy czy wypieramy. I wreszcie jest też grupa chorób wywoływanych niezadowoleniem wynikającym z negatywnego stosunku do świata. Można przypuszczać, że choroby psychiczne wynikają z nastawienia psychicznego. Ale fizyczne?
Tak, one też.
Kiedy czujemy się źle (np. winni, poniżeni, niezadowoleni), następuje skurcz mięśni ciała. Ten skurcz ogranicza dopływ krwi, a więc i pożywienia do komórek w różnych częściach ciała. Są więc one słabiej odżywiane i oczyszczane. Gromadzi się w nich więcej złogów związanych z przemianą materii. Stają się one coraz słabsze, coraz bardziej zatrute, a więc i mniej odporne na infekcje. Kiedy stan nieprzyjemnego samopoczucia, poczucia winy, lub tp., przedłuża się, wówczas mamy do czynienia z powstaniem chronicznych napięć w ciele. I to one wywołują choroby. Napięcia te znikają, kiedy człowiek zastosuje niektóre z leków lub nauczy się świadomie relaksować ciało. Ale relaks to nie wszystko. Jeśli bowiem relaksujemy się przez 15 minut, a pozostałe przeznaczamy na pielęgnowanie negatywnych wyobrażeń, to zamiast zdrowia pojawia się huśtawka nastrojów. Ba, u niektórych osób zaczynają po pewnym czasie pojawiać się nawet upiorne, prześladowcze wizje. Trzeba przy tym zdawać sobie sprawę z faktu, że przez umysł przepływa od 50.000 do 70.000 myśli dziennie. Ich jakość zależy od nastroju, od zainteresowań, od tego, czym się zajmujemy.
Badając swój umysł, swoje intencje, a także odwołując się świadomie do boskości w sobie, możemy stać się świadkami, czy sprawcami tego dobra, które wydawało się niemożliwe, czy niedostępne. Tu przydaje się pozytywne myślenie. Pozytywne myślenie, afirmacje, medytacje … Te i podobne słowa docierają do coraz większej rzeszy ludzi. Niektórzy z nich nawet próbują pozytywnie myśleć, czy medytować, a jednak… sukcesów im brak.
Tylko w życiu nielicznych te idee i słowa nabierają większego znaczenia. Są to ci, którzy odważyli się nie tylko spróbować, ale również udzielili im ważnego miejsca w życiu. Wielu z nich przekonało się również, jak potężną moc może mieć modlitwa – rozumiana jako rozmowa z Bogiem, a nie jako rytuał.
O realnej sile myśli, wyobraźni, czy modlitwy, może się przekonać jedynie osoba, która świadomie z nich korzysta. Wymaga to wielu własnych doświadczeń i samoobserwacji. Jednak powszechnie zakorzeniona siła inercji sprawia, że życie wielu ludzi staje się pasmem koszmarnych cierpień i nieszczęść, z którego chcą wyjść w jedynym znanym im kierunku: „nogami do przodu”. Boją się, że zmiany nie tylko nie ujęłyby im cierpień, ale przysporzyłyby pracy. Przecież w naszej kulturze brak tradycji używania modlitwy, czy pozytywnego nastawienia, dla poprawy życia i zdrowia, choć dobrych przykładów nie brak i w Nowym Testamencie.
Łatwo zauważyć, że pojedyncze pozytywne myśli mają zbyt mały wpływ, żeby mogły powodować trwałe zmiany. Opracowano więc system pracy nad budową pozytywnego nastawienia. Obejmuje on nie tylko powtarzanie w myślach pozytywnych idei wyczytanych w książkach. Wykorzystuje pisanie afirmacji (czyli pozytywnych sugestii), wizualizacje (czyli świadome wyobrażenia) oraz modlitwy z zawartością JEDNOZNACZNIE POZYTYWNYCH TREŚCI.
Choroba może się poddać tylko i wyłącznie wobec zdecydowanego wyboru zdrowia. Wybór ten wiąże się z koniecznością zaakceptowania i rozwinięcia pozytywnego nastawienia do siebie, otaczającego świata, oraz do tej sfery istnienia, którą jedni nazywają Bogiem, a inni Nadświadomością. Jestem pewien, że niektórzy tego próbowali. Coraz więcej osób usiłuje doprowadzić do swego samouzdrowienia stosując techniki afirmacyjne lub wizualizacje. Dążenie to jest właściwe, lecz skutki czasem niezadowalające. Dlatego wielu z tych, którzy próbowali owych metod, zniechęca się. A tu powinni sobie uświadomić, że nieskuteczność wynika z prób dokonania częściowego uzdrowienia. Pełne uzdrowienie wymaga całkowitej przebudowy swego nastawienia z negatywnego na pozytywne. To praca na lata. I warto znaleźć na nią czas, choć z pewnością bardziej pociąga „używanie” życia, choć tego czasu wydaje się tak mało wobec wyzwania, jakie niesie świat. Wyzwanie, które rzuca nam świat, jest niczym wobec ukrywanych w sobie lęków, niechęci i poczucia niższej wartości. To z nimi trzeba sobie poradzić. A wówczas każdy jest w stanie zauważyć, że świat mu nie rzuca żadnych wyzwań, że to on sam wyzwał świat, by udowodnić, że potrafi walczyć, choć nie potrafi dojść do porozumienia z samym sobą. I co wtedy? Trzeba stworzyć sobie wizję lepszego życia po uzdrowieniu. Życia harmonijnego, radosnego, twórczego i przyjemnego. I wprowadzić ową wizję do podświadomości, by w nią uwierzyła tak samo, albo i mocniej, jak w tę, która doprowadziła nas do choroby. Pełne uzdrowienie wymaga odwagi, ponieważ często oznacza konieczność zaakceptowania zmian w całym swoim światopoglądzie. Każdy więc powinien wybrać: zdrowie, czy stagnacja?
A pełnia zdrowia, to nie tylko brak bólu i cierpienia. To możność i zdolność odnoszenia sukcesów w każdej dziedzinie życia, to łatwe i bezwysiłkowe, a przede wszystkim twórcze funkcjonowanie w tym świecie, w tym społeczeństwie, w tym systemie ekonomicznym. Takie są skutki pełnego uzdrowienia. Być może, że brzmi to jak propaganda sukcesu, której nie lubimy. Jednak wszystko jest możliwe, kiedy oprócz dobrych życzeń stosuje się właściwe środki służące osiąganiu celów.
A wtedy możliwe stają się cuda!
Od niepamiętnych czasów ludzie ufali intuicji i wierzyli w cuda. Możliwość czynienia i zachodzenia cudów tkwi w naturze. Cuda zdarzają się zgodnie z metafizycznym prawem. Poznając prawa metafizyki można się nauczyć, jak uzdrowić swój stosunek do zdrowia i uzdrawiania. A to zapewnia 90% sukcesu. Pozostałe 10% to praca nad sobą.
Każdy ma możliwość świadomie i celowo korzystać z tego, co większości z nas wydaje się niemożliwym, czy nieosiągalnym:
– poprawa jakości swego życia,
– natychmiastowe uzdrowienia,
– materializacje brakujących części ciała (nie ulegaj euforii!),
– natychmiastowe gojenie ran, czy zrastanie się złamanych, lub nawet obciętych kończyn,
Z doświadczenia wiem, że ludzie poprawiwszy sobie zdrowie i samopoczucie najczęściej szokowali swoje otoczenie. I jeśli nie podtrzymywali pozytywnego nastawienia do zmian, jakie dokonały się w ich życiu, czy stanie zdrowia, padali ofiarami presji zaniepokojonego zmianami otoczenia. Dlaczego?
Otóż… poprawiając sobie zdrowie i jakość życia burzymy mity społeczeństwa, które wierzy w powszechność nędzy i cierpienia.
Pamiętajmy więc o odpowiedzialności za samych siebie.
Warto też pamiętać, że uzdrowienie ciała, czy któregoś z jego organów, to zaledwie mały kroczek w procesie samouzdrawiania Powinien on objąć całe nasze życie, a wówczas zdrowie stanie się rzeczywistością. Tym, co powinno zostać uzdrowione, są: związki z innymi, z Bogiem, stosunek do siebie, do pracy i do pieniędzy. Lata pracy nad sobą, nad zmianą sposobu myślenia owocują z każdym dniem. Łatwiej i przyjemniej jest żyć. Z życia znikają choroby i wiele ograniczeń.
KAŻDEGO DNIA i na każdym kroku mamy dowody tego, że zmiana nastawienia na pozytywne jest nie tylko możliwa, ale ponadto powoduje niesamowicie pozytywne skutki. Niektóre z nich mają wręcz wymiar cudów! Istnieją warunki, w których cuda się zdarzają i takie, w których zdarzyć się nie mogą. Są to warunki psychiczne i mentalne. Obejmują one całokształt nastawienia człowieka, który liczy na cud. Już samo liczenie na cud jest spełnieniem jednego z nich. Najważniejsze z nich jednak to ufność i wiara w nieograniczoną, dobrą moc Boga. Boskie uzdrawianie jest niezwykle proste i działa z ogromną siłą i precyzją. Polega ono na odwoływaniu się do uzdrawiającej mocy Boga i na przyjmowaniu Jego darów. A to znaczy, że jego warunkiem jest akceptacja zmian i otwartość na ich zajście. W przygotowaniu do modlitwy o uzdrowienie każdy powinien uwzględnić, że po uzdrowieniu będzie przyjmował dary i błogosławieństwa boże w każdej chwili życia. Najpotężniejszą uzdrawiającą siłą jest miłość. Brzmi to jak truizm, a jednak jest prawdą. Miłość jest czym innym niż wyobrażenia o niej. Jest ona czysta, świetlista i przyjemna, nie podniecająca. W naszym otoczeniu jest nieskończenie wiele miłości. Kochający Bóg jest nieskończenie hojny i nie skąpi ani miłości, ani możliwości dokonywania cudów. Tę ideę należy przełożyć na język konkretów zrozumiałych dla podświadomości. A to znaczy, że należy zacząć od polubienia i pokochania siebie.
Stan gotowości do przyjęcia skutków uzdrowienia decyduje o tym, czy ono zachodzi i jak długo trwa.
W sprawach tak ważnych jak zdrowie, należy się liczyć z silnym oporem podświadomości świadczącym o intencjach używania chorób w partykularnych celach. A skutki takich praktyk są trudne do przewidzenia, chociaż… człowiek poprzez swoje negatywne wyobrażenia może nawet spowodować fizyczne zmiany swego ciała, np. przez wypadek drogowy. Podobnie jest z wyzdrowieniem, tylko że w jego przypadku konieczna jest koncentracja na pozytywach. Wyzdrowienie jest nawet łatwiejsze od wykreowania sobie nieszczęścia. W pełni zachodzi ono TYLKO w ten sposób, że udaje się zmienić wyobrażenia z negatywnych na pozytywne. Podświadomość jednak zwykle woli te bardziej dramatyczne – wydają się bowiem ciekawsze.
Aby osiągnąć sukcesy w jakiejkolwiek dziedzinie, należy konsekwentnie koncentrować się na tym, co wybieramy! Wybierajmy więc cuda nie tylko przy uzdrawianiu siebie. Wybierajmy je dla całego życia.
Mamy tu za mało miejsca, bym mógł przedstawić działanie metod samouzdrawiania z właściwymi im skutkami i uwarunkowaniami. Uczyniłem to w kilku książkach, które zainteresowanym serdecznie polecam. Za szczególnie ważne w tym temacie uważam informacje zawarte w pracach: B. Augustynowicz i L. Żądło: Cuda samouzdrawiania oraz Wiedza tajemna – huna w praktyce.
Inwestycja w dwie książki to mniejszy wydatek niż opłata za zabieg uzdrawiający. A korzyści mogą być znacznie większe! Choć trzeba przyznać, że dłużej na nie trzeba pracować.
Medytacja samouzdrawiania: Usiądź sobie wygodnie z prostym kręgosłupem w stanie relaksu ciała i umysłu. Zacznij medytację krótką indywidualną modlitwą z prośbą o uzdrowienie do Boga i otwórz się na przepływ Boskiej Uzdrawiającej Energii Miłości. Otwórz się na napływającą do ciebie boską energię, aby wykorzystać ją na uzdrawianie. Wyobraź sobie, że ta energia wpływa do ciebie, do twojego centrum serca i promieniuje stamtąd jak słońce. Ty jesteś cały tym słońcem. Poddaj się tej energii czystej i bardziej promiennej niż słońce, czystszej niż śnieg, niezwykle subtelnej. Skup się na twoim centrum serca, jeśli chcesz, to połóż tam swoje dłonie i pozostań w tej energii czystego światła. Pozwól ją sobie odczuć. Wyobraź sobie swoje centrum serca, wyobraź sobie, że w twoim centrum serca rośnie wspaniały różowy kwiat, kwiat jest zamknięty w pąk. Wyobraź sobie, że ten kwiat rozwija się, jest śliczny i wspaniale rozwinięty. Wyobraź sobie, że w centrum tego kwiatu znajduje się wspaniały kamień szlachetny mieniący się tysiącem przepięknych barw. Pomyśl, że to jest boskość w tobie. Otwórz się na boskość w sobie, na swoje prawdziwe „Ja” w centrum serca. Przyjmij uzdrowienie.