Kiedy na początku lat dziewięćdziesiątych rozpoczęłam naukę tai chi, od razu wiedziałam, że nie wystarczą mi tylko zwykłe ćwiczenia fizyczne oraz powtarzanie określonej sekwencji ruchów, którą popularnie w Kung Fu nazywa się formą.
Zaczęłam się wówczas zastanawiać, czego zatem szukam w tym starożytnym systemie ze Wschodu, który niby to zajmuje się ciałem, a tak naprawdę to niesie w sobie jakąś tajemnicę w owych pięknych, aczkolwiek nienaturalnie spowolnionych ruchach.
W miarę jak ćwiczyłam i szukałam odpowiedzi na swoje pytanie, stawało się jasne, że w zależności od pasji odkrywczej ćwiczącego, Tai Chi prowadzi nas do rozpoznania najbardziej podstawowego prawa Wszechświata, a mianowicie Prawa nieustającej Przemiany w ruchu, oraz ściśle związanego z nim Prawa Równowagi Energii w… sobie samym !!! Symbolizowane to jest równie słynnym, co tajemniczym symbolem Jin – Jang.
Jin – Jang: dwie skrajne w swoim wyrazie siły, tej samej Energii. Jedna siła nie istnieje bez drugiej, wzajemnie siebie rodzą i karmią. Narodzenie jednej możliwe jest dzięki drugiej, po czym narodzenie drugiej odbywa się dzięki pierwszej i tak na przemian w odwiecznym Prawie Zmiany…
Praktykując i obserwując siebie podczas ćwiczeń można odkryć to Prawo w każdym aspekcie Tai Chi.
Weźmy chociażby najprostszy jego element – zachowanie równowagi ciała:
Ażeby zachować równowagę w ciele, najpierw musisz znaleźć środek ciężkości. Ale ponieważ nie stoisz w miejscu, tylko się poruszasz, środek ciężkości porusza się razem z Tobą. A zatem ów środek ciężkości musisz znajdować wciąż na nowo, w każdej następnej zmienionej postawie. Jeśli go nie odnajdziesz, stracisz siłę, stabilność i oparcie ? przewrócisz się; jeśli usilnie będziesz się trzymał środka ciężkości raz znalezionego, napniesz mięśnie, staniesz się sztywny i co więcej nie zrobisz następnego ruchu. Innymi słowy, zostaniesz w ?starym?, nie popłyniesz zgodnie z Prawem Zmian.
Tak więc znajdowanie wciąż na nowo własnego środka ciężkości możliwe jest jedynie przy spełnieniu następujących warunków:
* wyczuwanie własnego ciała (umiejętność balansowania pomiędzy napinaniem, ale nie usztywnianiem i puszczaniem mięśni)
* przytomność i czujność umysłu, która jest niezbędna do tej umiejętności
* płynność i powolność ruchów, jako warunek wspomagający tę umiejętność
(w szybkich ćwiczeniach, np. w formach „Shaolin” oddzielenie środka ciężkości od dynamiki ćwiczeń jest niemożliwe). Stary Mistrz zwraca się do muzyka: „nie naciągaj za bardzo strun swojego instrumentu, bo się zerwą. Nie trzymaj ich też zbyt luźno, bo nie dobędziesz z nich muzyki i czystego dźwięku”!
Droga Środka, Droga Równowagi i Umiarkowania istnieje w każdym momencie naszego życia i doświadczania.
Tak samo w Tai Chi: zmiana pozycji ciała następuje w płynnych ruchach i z odpowiednio napiętymi mięśniami – ale uwaga: na tyle luźnymi, ażeby umożliwiały ruch oraz na tyle zwartymi, ażeby nie były za miękkie, a wystarczająco silne do zmiany.
Ruchy w Tai Chi muszą być powolne, bo tylko w takim rytmie czujemy i wiemy jak rozłożyć ciężar i siłę. Tylko w takim spokojnym, płynnym i powolnym tempie odkrywamy w naszym ciele grę sił Jin i Jang; jak jedno przechodzi w drugie i jak energia przepływająca przez nasze ciało pokonuje i rozprowadza napotkane po drodze bloki i napięcia, które „nie ruszane” przeradzają się w choroby. Wniosek jest prosty: tylko wolne ruchy leczą chorobę, bądź zapobiegają jej, przez nieustający i harmonijny przepływ energii.
Oto tajemnica wolnych ruchów w Tai Chi.
Proste?
Z punktu psychologicznego środek równowagi przedstawia się tak:
„tai chi to subtelna i pełna mocy dyscyplina świadomości, narzędzie służące pogłębianiu kontaktu z samym sobą. Jej zasadą jest pozwolić sobie na funkcjonowanie w sposób naturalny i płynny, bez rozproszenia wynikającego z oczekiwań, nadziei, lęków, przymusu i wszystkiego, co zakłóca naturalny przepływ energii. (…) Poza swą użytecznością i pięknem, tai chi samo w sobie ma również wartość jako ucieleśnienie ekspresji procesu psychologicznego. (…) Jeżeli nieustannie wyciągam ręce po miłość ku innym ludziom, ciągle przewracam się do przodu, jestem bowiem niestabilny i nieześrodkowany. Każdego, z kim nawiązuję kontakt, traktuję jako oparcie i najpewniej czeka mnie twardy upadek, gdy ten ktoś odejdzie.
Jeżeli z kolei nieustannie wycofuję się z lękiem, nieuchronnie wywrócę się do tyłu: będę tak spięty i sztywny, że wytrąci mnie z równowagi najmniejsza niespodzianka.
Kiedy czuję się niepewny wewnętrznie, niestabilny u podstawy, wszystkie moje kontakty z ludźmi są niezdecydowane i nieprzekonywające. I przeciwnie, jeżeli moim doświadczeniem stanie się równowaga i poczucie ześrodkowania, centrum będzie się przemieszczało wraz ze mną. Skoro jestem zrównoważony tu i teraz, mogę poruszać się w dowolnym kierunku bez niebezpieczeństwa upadku, a mój kontakt z innymi jest autentyczny i solidny, dobrze zakorzeniony w moim życiu”.
Ze wstępu Chungliang Al. Huanga
„W uścisku z tygrysem”
– czego sobie, moim podopiecznym i wszystkim Państwu życzę
za miłym pozwoleniem www.taichi.waw.pl