Czy zdarzyło ci się kiedyś, że stado małp biegało ci po głowie? Mam tu na myśli natłok myśli, zmartwień, problemów, które walczą o twoją uwagę i zaangażowanie. A gdzie ty wtedy jesteś? Skaczesz myślami jak pijana małpa z tematu na temat i nie jesteś w stanie skupić się na tym co jest wokół, nie jesteś tutaj, ani teraz, wijesz się ryba w sieci i nie jesteś w stanie uświadomić sobie, że ta sieć jest tylko twoim wymysłem.

Dlaczego natłok myśli nie daje ci spokoju? Bo się na nich koncentrujesz. Oddajesz im swoją energię, poświęcasz im swoją uwagę, czyli logicznie rozumując – kochasz je. Nawet jeśli powiesz, że nie chcesz tego i je nienawidzisz, to kłamiesz. Zawsze wzmacniasz to, czemu poświęcasz swoją uwagę, a więc im więcej myślisz, tym więcej myślisz. Im bardziej się wściekasz na kogoś czy coś, tym więcej tej wściekłości przyciągasz do swojego życia.

A gdzie ty jesteś wtedy gdy tak intensywnie poświęcasz swoją uwagę wszystkim tym swoim tzw. „problemom życiowym”. Otóż ty w takiej chwili dla siebie jesteś zerem, nic nie znaczysz. W takiej chwili kochasz swoje problemy, przeżycia, emocje, rozważania. To one stanowią centrum twojego uwielbienia. Bo dla ciebie wtedy ważniejszy jest Palikot, Rydzyk, Kaczyński, czy wojna w Afganistanie. Faktycznie to ty jesteś w samym centrum, ale siebie zupełnie ignorujesz. Być może myślisz o zaspokojeniu potrzeb swojego ciała, czy potrzeb emocjonalnych, lecz to jest nadal tylko kręcenie się wokół swojego ogona, wokół potrzeb i pragnień. Koncentrujesz się na powierzchni oceany podczas sztormu. Czujesz strach i przerażenie, bo ten sztorm może doprowadzić do takich czy innych nieszczęść. A teraz zanurkuj głęboko w siebie, zanurz się w głąb oceanu i sprawdź czy ten powierzchniowy sztorm ma w ogóle jakiekolwiek znaczenie?

Powiesz teraz: no dobrze, ale przecież trzeba pomyśleć o dziecku, o pracy, o zakupach, o opłatach, o remoncie, itd. Dorzuć tu jeszcze kilka swoich spraw, o których koniecznie musisz pomyśleć, bo bez twojego myślenia świat się zawali.

W całym tym rozgardiaszu brakuje jednak CIEBIE. Brakuje twojego porozumienia z tym, który NAPRAWDĘ tym wszystkim zarządza i JEGO nie interesuje jakość myśli, które myślisz, tylko spokojnie odzwierciedla wszystkie te myśli i pomysły w twoim życiu. To co masz w środku jest tym samym co na zewnątrz. „Jako w Niebie, tak i na Ziemi”.

Zastanów się teraz co by się stało, gdybyś wewnątrz miał stały kontakt ze swoim Centrum, ze swoimi głębinami oceanu, które są źródłem wszelkiej kreacji, wszelkiego stworzenia, wszystkiego. Gdzie wtedy podziałyby się twoje problemy.

Dróg do Centrum jest tyle ile jest ludzi, nie ma lepszych ani gorszych, jedne są wolne i kręte, a inne są autostradami. Teraz już przejdę do Krija Jogi, do techniki, którą praktykuję już kilka lat i w tym czasie zauważyłem wiele zmian zarówno w swoim życiu, jak i w życiu innych ludzi, którzy ją praktykują. Jest to metoda, która właśnie służy do tego by w bardzo szybkim czasie nauczyć się doświadczać tego prawdziwego SIEBIE w sobie. Mówię tu o prawdziwym, namacalnym doświadczeniu, a nie o wierzeniu na słowo, nie o odprawianiu jakichś rytuałów, które ci coś obiecują w przyszłości. To jest coś co daje ci natychmiastowe efekty. Jednak muszę cię też rozczarować – to nie będą fajerwerki. Wielu ludzi przestaje praktykować Krija Jogę zapewne dlatego, że oczekiwali cudów, a w zamian dostali jedynie wewnętrzny spokój, wyciszenie, być może kilka pięknych doświadczeń z kolorami w trzecim oku, z dźwiękiem, z wibracjami w ciele, itp. Krija Joga to nie jest jakaś technika, która ma ci dać kilka dodatkowych orgazmów i fajnych wewnętrznych przeżyć, chociaż takowe się zdarzają. Ona przebudowuje twoje życie od wewnątrz, działając w głębinach, reorganizuje je tak, że nawet nie zdajesz sobie sprawy, że jest to efekt twojej praktyki i spoglądania w głąb siebie. Gdy koncentrujesz swoją uwagę na swojej wewnętrznej istocie, to natychmiast zaczynasz odczuwać błogi spokój, który zaczyna się udzielać osobom wokół ciebie, a gdy praktykujesz systematycznie to ta wewnętrzna cisza pozostaje w tobie cały czas. Nawet gdy z powodu chwili nieuwagi coś zakłóci twój wewnętrzny spokój, to łatwo możesz go odtworzyć.

Mam znajomą, która bardzo dobrze widzi aurę i nawet potrafi „prześwietlić” człowieka i zobaczyć organy wewnętrzne. Zrobiłem z nią kilka doświadczeń związanych z Krija Jogą. Gdy wykonałem jeden pełny cykl pranajamy (specjalnego oddychania Krija), to moja aura powiększyła się o kilkanaście centymetrów. Natomiast gdy medytowałem przy niej przez godzinę, wykonując pełny cykl medytacyjny, aura zwiększyła się do kilku metrów, wychodząc poza mury mieszkania, w którym się znajdowaliśmy. Nie jest to nic nadzwyczajnego, ani nie świadczy o żadnych moich zdolnościach. Każdy może się tego nauczyć. Możesz zapytać, i co z tego, że będę mieć kilkumetrową aurę? Otóż… bardzo dużo. Pomijając korzyści dla siebie, zauważyłem jak to wpływa na otoczenie. Odkryłem (oczywiście jest to tylko moje prywatne spostrzeżenie), że gdy znajduję się obok osoby, która jest w bardzo złym stanie emocjonalnym, jest zdenerwowana, agresywna lub ma depresję, to wystarczy, że zacznę obserwować oddech (co już samo w sobie wygładza i powiększa aurę i jest zaledwie namiastką technik Krija), to po kilku minutach coś się zaczyna zmieniać w tej osobie. Subtelna aura, która obejmie tę osobę, z łatwością rozpuszcza jej ciężkie emocje i one po prostu się rozpływają, znikają. Rzeczywiście było to tak, że rozmawiałem z kimś, kto mówił mi o swoich problemach rodzinnych, długach, konfliktach z żoną/mężem, że życie jest do d…, i że nie już ma sensu żyć. Ja w takiej sytuacji spokojnie słucham i obserwuję swój oddech lub robię pranajamę. To jest bardzo piękny widok obserwować zmianę w człowieku po kilku minutach. To napięcie na twarzy, lekkie przygarbienie, płytki oddech, nerwowa gestykulacja… wszystko to jakoś zaczyna odpływać i zaczynam odczuwać w tym człowieku większy spokój. Parę razy usłyszałem nawet pytanie „Coś ty mi zdobił? Przed chwilą jeszcze brzuch mnie bolał od nerwów, a teraz już nic nie czuję”.

Właśnie, że ja nic nie robiłem, tylko słuchałem i zwróciłem część swojej uwagi do wewnątrz. Nie miałem nawet intencji by tej osobie pomóc bo nie jestem żadnym czarodziejem by rzucić jakieś zaklęcie spokoju albo coś w tym rodzaju. Byłem tylko TU i TERAZ. A to właśnie ma moc bomby atomowej. Gdy taka cisza i spokój ogarnie tę osobę, to te wszystkie problemy, które jeszcze kilka minut temu były bardzo ważne, stają się nic nieznaczące. Nie warte nawet wspomnienia czy myślenia o nich, więc odpadają, jak odpada stary tynk od ściany.

To było kilka przykładów, które namacalnie osobiście doświadczyłem. To co Krija Joga oferuje, a jest zauważalne, jest tylko malutkim, widocznym czubkiem góry lodowej. Zmiany jakie zachodzą w człowieku pod powierzchnią, wewnątrz, są wielokrotnie większe i nie potrafię ich opisać bo nie potrafię ich zauważyć. O tych zmianach może jedynie wypowiedzieć się osoba oświecona, która jest świadoma wszystkich procesów jakie w człowieku zachodzą, nawet na tych najgłębszych poziomach. Dlatego w następnym artykule przedstawiam kilka fragmentów książki Paramahamsy Hariharanandy, mówiących o tym, czym jest Krija Joga.

Zalecana literatura

Paramahamsa Jogananda    – Autobiografia Jogina

Paramahamsa Hariharananda – Krija Joga

Zalecane linki:

www.krijajoga.pl

www.kriya.org

www.kriyayoga-europe.org

Artykuł ze strony Nie Czytaj Tego

Zapraszam do obejrzenia krótkiego filmu o Paramahamsie Hariharanandzie.