Metoda Ustawień (Konstelacji Rodziny) B. Hellingera znajduje coraz większe grono zwolenników na całym świecie, a także w Polsce. Choć czasami uważana za kontrowersyjną, stosowana jest z powodzeniem przez psychoterapeutów. To, że wzbudza wiele emocji, przemawia na jej korzyść – świadczy o tym, że jest dynamiczna, żywa, poruszająca.
Wymusza niejako nie tylko na kliencie, ale także na terapeucie otwartość na zmiany. Zmianę swojej postawy, optyki widzenia. Zmiana to nie przeciwstawianie się i walka, lecz akceptacja, świadome wyrażenie zgody na to, co się dzieje, a przede wszystkim przyjęcie postawy życzliwości wobec wszystkiego i wszystkich.
Każdy klient ma swoją własną opowieść, historię i chętnie snuje ją przed terapeutą. Ilu opowiadających to samo zdarzenie, tyle różnych opowieści. Której dać pierwszeństwo, od której zacząć?
Hellinger powiada, to wszystko to tylko opowieści, które prowadzić mogą najwyżej do pogłębienia problemu – postawa życzliwości nastawiona jest na praktyczne rozwiązanie problemu, a nie jego roztrząsanie, ocenianie, koncentrowanie się na nim.
Hellinger podkreśla, że praca metodą Ustawień Rodzinnych skupia się na rodzinie, co daje możliwość, aby wszyscy mogli być w jednakowym stopniu w polu widzenia, niejako równorzędnie – nikogo się tu nie wyróżnia, nie jest ona scentrowana na konkretnej osobie, dotyczy całego systemu, jakim jest rodzina.
Nasza postawa wewnętrzna jest często roszczeniowa. To istny koncert życzeń – koncentrujemy się na tym, co albo wydarzyło się, albo właśnie nie wydarzyło się, lub co chcielibyśmy, aby się zadziało. Żałujemy, bolejemy. Hellinger pyta – czy wolno nam czegoś żałować? Czy przystoi nam, abyśmy życzyli sobie czegoś innego niż jest, niż się dzieje?
A co się stanie, jeśli damy zgodę na to, że może być tak, jak jest? Jaki wpływ ma to na wszystkich, łącznie z nami samymi?
Tu wkraczamy w dziedzinę ducha, gdzie nie ma dobra i zła. Ani złego losu, ani dobrego losu. Żadnych różnic.
Motywy, które skłaniają nas do wzięcia udziału w tego rodzaju zajęciach mogą być różne, natomiast decydując się na udział w Ustawieniu przyznajemy, że odczuwamy pewnego rodzaju nieporządek, bałagan i decydujemy się niejako na wprowadzenie Ładu.
Spotkanie jest swoistą podróżą. Odwiedzamy miejsca zakurzone, pokryte pajęczyną czasu, osoby dawno zapomniane lub te należące do naszego systemu, ale nam nieznane. I jak każda podróż, w którą wyruszamy po raz pierwszy, ma ona dla nas wiele niespodzianek.
W podróż tę najlepiej zabrać miotłę życzliwości, szacunku i zgody na wszystko, co się wydarza – nawet to trudne. Niczego, co istotne nie lekceważymy, nie pomijamy. A to, co zaczyna płynąć od innych do nas i odwrotnie, często nas zaskakuje.
Bałagan, nieporządek powstaje wtedy, kiedy jesteśmy związani z czymś z przeszłości, kiedy coś przeszłego nie może odejść na swoje miejsce – czyli w przeszłość. Lub kiedy wyobrażamy sobie, że przeszłość powinna była być inna niż była i jesteśmy do niej niejako uwiązani. Co się wtedy dzieje?
Hellinger mówi, że wówczas znika Teraźniejszość – znika życie, bowiem ŻYĆ możemy JEDYNIE W TERAŹNIEJSZOŚCI, KOCHAĆ MOŻEMY TYLKO W TERAŹNIEJSZOŚCI.
Często także uwiązujemy Przyszłość, mając wyobrażenie, że właśnie w niej osiągniemy to, czego nie osiągnęliśmy w przeszłości i wówczas przesuwamy to „coś” z przeszłości do Przyszłości. I wtedy znowu nie żyjemy, bowiem żyć można tylko w Teraźniejszości.
Porządkując, zaczynamy rozróżniać to, co należy do przeszłości, czemu należy oddać szacunek i zostawić za sobą. A także to, co teraźniejsze oraz to, czego jeszcze nie ma – czyli przyszłość. Czyniąc to, pozwalamy na swobodny przepływ miłości, życzliwości między wszystkimi i wszystkim, co napotykamy w naszej podróży.
Podróż kończy się, kiedy każdy z podróżujących znajduje to jedyne, odpowiednie dla niego miejsce. Miejsce, w którym czuje się dobrze ze sobą, a także z innymi. Miejsce, z którego z życzliwością może patrzeć na wszystkich towarzyszy wyprawy zwanej Życie.